MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po meczu Podbeskidzie - Widzew. Dwa gole dały tylko remis

Bartosz Kukuć
Radość Widzewiak po zdobyciu gola
Radość Widzewiak po zdobyciu gola Paweł Łacheta
Meczem w Bielsku-Białej piłkarze Widzewa kończyli ten rok w ekstraklasie. Kibice liczyli, że podopieczni trenera Radosława Mroczkowskiego zdołają wywalczyć komplet punktów, co pozwoliłoby im ze spokojem oczekiwać na rundę wiosenną. Okazało się, że stać ich było jedynie na remis 2:2.

Chociaż jest również faktem, że widzewiacy mają ogromną przewagę nad strefą spadkową. A to był główny cel zespołu po tej części sezonu.
Szkoleniowiec gości nie eksperymentował. Wyszedł bowiem z założenia, że nie warto specjalnie ,,mieszać" w wyjściowej jedenastce po zwycięskim spotkaniu (przed tygodniem jego zawodnicy pokonali przy al. Piłsudskiego Koronę Kielce 1:0 po bramce napastnika Mariusza Stępińskiego). Tak więc jedyną zmianą była gra od początku Sebastiana Radzio zamiast równie utalentowanego, co chimerycznego Aleksa Bruno. Z kolei opiekun gospodarzy Marcin Sasal nastawił swój zespół niezwykle ofensywnie, czemu w żadnym razie nie można się dziwić. Przecież bielszczanie zajmowali ostatnie miejsce w tabeli z dorobkiem zaledwie pięciu punktów. Musiał więc zaryzykować, bowiem po prostu nie miało innego wyjścia.
Podbeskidzie rozpoczęło mecz niezwykle agresywnie, starając się atakować Widzew już na jego połowie boiska. I już w 2 min bielszczanie oddali pierwszy celny strzał (Milos Dragojević poradził sobie z uderzeniem Damiana Chmiela). Po kilkudziesięciu sekundach łodzianie skontrowali, zmuszając Mateusza Bąka do wybiegu tuż pod nogi rozpędzonego Stępińskiego. W 6 min to widzewiacy celnie uderzyli (uczynił to Marcin Kaczmarek). W 9 min sędzia popełnił błąd, który mógł mieć istotny wpływ na końcowy rezultat. Nie dostrzegł bowiem, iż Robert Demjan przy opanowaniu piłki ewidentnie pomógł sobie ręką. Po chwili Demjan,uderzył z półwoleja, a Milos Dragojević w świetnym stylu wybił futbolówkę poza boisko. W 10 min niecelnie główkował Michal Piter-Bućko.
W 18 min fani gospodarzy zamarli. W pole karne wpadł bowiem Kaczmarek (po kapitalnym podaniu Sebastiana Dudka), który wyprzedził Jurija Dancika. Ten defensor próbował ratować sytuację desperackim wślizgiem, jednak był wyraźnie spóźniony i spowodował przewrócenie widzewiaka. Po chwili zawahania arbiter wskazał na punkt oddalony jedenaście metrów od bramki. Do futbolówki podszedł Łukasz Broź, który wygrał wojnę nerwów z golkiperem i technicznym strzałem wyprowadził Widzew na prowadzenie.
W 28 min gospodarze stracili piłkę i łodzianie wyprowadzali kontratak. Niestety, Sebastian Dudek fatalnie podawał do Princewilla Okachiego i nic z tej akcji nie wyszło. W 30 min po centrze z rożnego główkował Piter-Bucko, ale trafił wprost w Dragojevicia. W 31 min Widzew mógł już prowadzić 2:0. Z lewej strony dośrodkowywał Kaczmarek, piłka minęła obrońców i dotarła do Radzio. Ten główkował, a Bąk mógł jedynie odprowadzać futbolówkę wzrokiem. Niestety, trafiła w poprzeczkę. Wielka szkoda, bowiem to mógł być decydujący moment w tym spotkaniu.
Po zmianie stron przez pewien czas lepiej prezentowali się goście, jednak nie przekładało się to na wypracowanie sobie klarownych okazji. Po krótkiej niemocy gospodarze otrząsnęli się i przejęli inicjatywę. W 55 min uderzenie Marka Sokołowskiego zostało zablokowane, ale w 58 min było już 1:1. Demjan zaabsorbował aż trzech widzewiaków po lewej stronie boiska i sprytnie zagrał do nadbiegającego Fabiana Pawelik. Ten wyprzedził Hachema Abbesa i silnie uderzył w stronę bramki. Piłka przeleciała między nogami Dragojevicia i wpadła do siatki. Gospodarze poszli za ciosem, a Widzew sprawiał wrażenie, jakby zupełnie nie wiedział, co się dzieje. I w 61 min Podbeskidzie wyszło na prowadzenie. Do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chmiel i strzelił przy słupku, a Dragojević dał się zaskoczyć. To nie było udane popołudnie bramkarza z Czarnogóry, który nie potrafił pomóc swojej drużynie.
Widzew niby próbował wyrównać, ale czynił to bez należytej determinacji. W 66 min strzelał Kaczmarek (bramkarz obronił), a w 71 min goście wykonywali wolnego z niespełna dwudziestu metrów, ale Dudek uderzył nad poprzeczką. Nad stałymi fragmentami gry Widzew musi stanowczo popracować. Jednak goście nie rezygnowali. W 86 min, po błędach obrońców i golkipera bielszczan, do piłki dopadł Krystian Nowak (bardzo dobra zmiana) i z kilkunastu metrów strzelił swojego pierwszego gola w ekstraklasie. Wynik się już nie zmienił.
Podbeskidzie pozostało więc jedyną drużyną, która nie wygrała meczu u siebie w tym sezonie. W tym sensie byłoby wstydem dla Widzewa przegrać w Bielsku. Z jednej strony cieszy, że łodzianie nie rezygnowali do końca, z drugiej pozostaje spory niedosyt. Gdyby Widzew potrafił wygrywać takie spotkania, byłby znacznie wyżej w tabeli. Po prostu szkoda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany