Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po tragedii w Jedliczach koło Zgierza. Nikt nie dba o feralny przejazd

(jaz)
Feralny przejazd w Jedliczach k. Zgierza
Feralny przejazd w Jedliczach k. Zgierza Jacek Zemła
Minęły dwa miesiące od tragedii, jaka wydarzyła się na przejeździe kolejowym w Jedliczach koło Zgierza. Tymczasem powyrywanych wtedy biało-czerwonych słupków do dzisiaj nikt nie wkopał z powrotem.

Słabo widoczny jest wypłowiały i nieodnawiany od lat tzw. krzyż św. Andrzeja, oznaczający przejazd kolejowy bez zapór. Po ciemku może tam znów dojść do tragedii, bo przejazd - jako jeden z nielicznych w regionie - jest nieoświetlony.
Feralny przejazd w Jedliczach k. Zgierza
8 marca na tym przejeździe zginęły trzy osoby, czwarta zmarła w szpitalu dzień później. Kaleką jest 17-latka, która zabrała się tym samochodem z Aleksandrowa do Grotnik. Nie dojechała do celu, bo kierowca rozpędzonego auta prawdopodobnie nie zauważył przejazdu i łuku drogi w tym miejscu, wypadł z trasy, przeleciał przez tory i koziołkował w wykopie. Auto stanęło w płomieniach.
To miejsce cieszy się złą sławą. Osiem razy w ciągu ostatnich 12 miesięcy doszło tam do kolizji samochodu z pociągiem, na szczęście bez ofiar śmiertelnych. Droga jest w zarządzie Starostwa Powiatowego w Zgierzu, ale sam przejazd - w gestii PKP. Może dlatego, że jest wielu gospodarzy, nikt tak naprawdę nie dba o bezpieczeństwo setek jeżdżących tamtędy codziennie ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany