Rekord Widzewa. Stuprocentowy niewypał!

To, co zrobili latem, okazało się stuprocentowym niewypałem. Zespół nie przeszedł kadrowej rewolucji, tylko antyrewolucję. Nie ma chyba na świecie klubu z takim bilansem transferowych dokonań. Żaden, podkreślmy to z naciskiem – żaden, ze sprowadzonych latem z innych klubów czternastu piłkarzy – młodych zdolnych jak Adam Duda czy starych ligowych wyjadaczy jak Dimitrije Injac – nie zdał (przynajmniej na razie) egzaminu.
Po takiej wpadce cały pion sportowy klubu powinien natychmiast wylecieć w powietrze. A szef tego interesu uciec ze wstydu jak najdalej i schować się w mysiej dziurze, chroniąc się przed rechotem środowiska, nabijającego się z naiwniaka, topiącego kasę w futbolowych nieudacznikach.
Człowiek wpada w czarną rozpacz, gdy pomyśli, że już w sobotę ten sklecony byle jak i z byle kogo manszaft ma walczyć o pierwsze ligowe zwycięstwo na własnym boisku. Wydaje się to wręcz niemożliwe i żadne słowne zaklęcia nie pomogą, gdy po prostu brakuje umiejętności.
Futbol jest jednak najbardziej nieprzewidywalną z gier, w której często rządzą przypadek i łut szczęścia. W sobotę o godz. 14 outsider Widzew na stadionie przy al. Piłsudskiego podejmuje innego ligowego słabeusza Bytovię Bytów. I jeśli mam jakąś odrobinę nadziei, że tym razem może się udać, to wiąże się ona z ludźmi, którzy pokazali (choć było to dawno), że mają przyzwoitą wiedzę o futbolowym fachu. Myślę, że Krystian Nowak i Rafał Augustyniak są w stanie zdyscyplinować grę defensywną zespołu, a Mariusz Rybicki i Veljko Batrović pociągnąć ją do przodu. Oby rzeczywiście się tak stało, wszak wiara czyni cuda.
Sobotni mecz poprowadzi sędzia z Zielonej Góry – Jarosław Rynkiewicz, który podobnie jak Widzew spadł z ekstraklasy. Miejmy nadzieję, że to nie odbije się na jakości podejmowanych przez niego decyzji.