Rynny dymią jak kominy, czyli akcja ZWiK przeciw nielegalnym przyłączom do sieci kanalizacyjnych

Łodzianie, którzy zdecydowali się na takie „rozwiązanie”, doprowadzają rynny do kanałów sanitarnych, by odpłynęła nimi woda opadowa i nie zalała ich posesji. Ale dlaczego ZWiK ściga za to ich właścicieli?

– Kanały sanitarne mają zbyt mały przekrój, by skutecznie odebrać wody opadowe. Kanały przepełniają się, co powoduje, że ścieki cofają się do budynków i wybijają w piwnicach lub na terenie najniżej położnych posesji. Właśnie zgłoszone takie przypadki przez łodzian skłoniły nas do poszukiwania takich nielegalnych przyłączy. Deszczówka kierowana do sieci powoduje też awarie przepompowni ścieków. Z powodu przepełnienia kanałów rosną koszty funkcjonowania Grupowej Oczyszczalni Ścieków – wyjaśnia Miłosz Wika, rzecznik łódzkiego ZWiK.

A jak tropi się nielegalne rynny odprowadzające wodę? Pracownicy ZWiK przez uliczne włazy wpuszczają do kanałów dym, (jest on bezpieczny dla zdrowia ludzi i zwierząt). Przez przyłącze kanalizacyjne wpada on do rynny i ulatuje przez otwór rynny zamontowanej przy dachu budynku.Wydobywa się też przez kratki ściekowe w podziemnych garażach.

Rynny dymiły jak kominy w 100 posesjach zlokalizowanych na na Julianowie, Rogach, Sikawie, Stokach, w Nowosolnej i na Karolewie. Właściciele budynków otrzymali od ZWiK pisma nakazujące likwidację nielegalnych rur dochodzących do sieci. Dotychczas zrobiło to osiemdziesięciu.

– Jeśli w ulicy nie ma kanałów burzowych, to zachęcamy właścicieli budynków do zagospodarowania deszczówki, kierowania wylotów rynien na trawniki lub zbierania jej w zbiornikach. Zgromadzoną wodę można wykorzystać do podlewania przydomowego zieleńca – radzi Miłosz Wika.