ŁKS. Ewolucja, a nie rewolucja wychodzi im na dobre

Nie popsuł dobrze funkcjonującego zespołu. Ligowy team jesienią zbudował sobie taki kapitał zaufania, że w okresie przygotowawczym przeszedł kadrową ewolucję, a nie rewolucję i to na razie wychodzi mu na dobre. Sześć zdobytych punktów, osiem strzelonych bramek, jedna stracona bilans godny lidera.
ŁKS dokonał zmian w kluczowej dla tworzenia gry zespołu drugiej linii. Pojawił się szybki, przebojowy, robiący różnicę w grze młodzieżowiec Jakub Kostyrka, który potrafi też strzelać bramki.
Partnera do konstruowania akcji i odbierania piłki rywalom dostali Przemysław Kocot i Patryk Bryła. Nowy Maksymilan Rozwandowicz szybko znalazł wspólny język z kolegami i dobrze wkomponował się w zespół. Dobrze, że ŁKS znalazł go w I-ligowym Chrobrym Głogów, bo tam głównie grzałby ławę i co najwyżej grał ligowe ogony. W Łodzi wyrasta na ważnego piłkarza zespołu.
W niedzielę o godz. 16 przy al. Unii łodzianie podejmą rezerwy Jagiellinii. Nie da się ukryć, że łodzianie są fawoytami tego pojedynku.Rywali absorbuje głównie ekstraklasa, a w rezerwach ogrywani są młodzi, zdolni piłkarze, którzy, jak to młodzi, grają w kratkę raz dobrze, innym razem słabiutko.
Na razie Białystok żyje swoją małą piłkarską aferką. Komisja sportu wnioskowała w styczniu o pół miliona nagrody dla klubu za to, że był on liderem ekstraklasy po rundzie jesiennej. Nic z tego nie wyszło, bo czas na złożenie wniosku minął 31 grudnia. Przewodniczący komisji o tym nie wiedział. Samorządowa farsa z kasą dla sportu nie jest więc tylko domeną Łodzi, gdzie też nie wspiera się finansowo mających spore aspiracje łódzkich piłkarskich drużyn.