Stoperzy Widzewa - odkryciem jesiennej rundy!

Stara futbolowa prawda głosi, że budowanie zespołu zaczyna się od defensywy, a zwłaszcza jej środka. Z łódzkiego zespołu odeszli Sebastian Madera i Jarosław Bieniuk. Zastanawiano się, kto potrafi ich zastąpić. Trener Radosław Mroczkowski postawił na duet Hachem Abbes - Thomas Phibel i się nie pomylił. Nie da się ukryć, że początkowo obaw było sporo - jak obaj piłkarze dogadają się z resztą złożoną z polskich zawodników defensywy. Okazało się, że w futbolu nie ma językowych barier. Decyduje umiejętność ustawiania się, przewidywania poczynań rywali i pewność w podejmowanych interwencjach.
Phibel przychodził do Widzewa ze złą sławą piłkarza, któremu łatwo grzeje się głowa, łapie głupie kartki, popełnia dziecinne przewinienia. Nic lub prawie nic z tych pogłosek się nie potwierdziło. Poza niepotrzebnym, choć niedostrzeżonym przez arbitra faulem w polu karnym na napastniku Korony - Macieju Korzymie - trudno wskazać inną bezsensowną interwencję Thomasa, który wyrósł na ważną postać łódzkiego klubu. A jego uderzeń głową, po których piłka leciała szybciej, niż po strzałach nogą innych piłkarzy, może mu zazdrościć cała ekstraklasa.
Abbes próbował momentami grać jak mistrz technicznych sztuczek, mijać przeciwników pod własnym przedpolem i tym samym inicjować szybki kontratak. Nie zawsze mu się to udawało. Gdy raz, drugi przekonał się, że takie nieobliczalne zagrania narażają zespół na niebezpieczeństwo, decydował się na prostsze, a skuteczniejsze rozwiązania, wybijania piłek daleko w trybuny.
26-letni Tunezyjczyk Hachem Abbes jesienią rozegrał 13 spotkań (1095 minut) w ekstraklasie, zobaczył trzy żółte kartki. Jego rówieśnik Francuz Thomas Phibel wystąpił w 15 meczach (1349 minut) i też ujrzał trzy żółte kartki. Obaj powinni wiosną decydować o sile Widzewa.