Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak mieszka prezydent Hanna Zdanowska. Prezydent Łodzi nie rozumie hip-hopu, ale uwielbia...

mirosław malinowski
Tak mieszka Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi
Tak mieszka Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi janusz kubik
- Czym się pani zajmuje? - zapytał Hannę Zdanowską ksiądz, który przyszedł do niej po kolędzie. - Jestem prezydentem - odpowiedziała. - Prezydentem czego? - drążył duchowny. - Tego miasta. Łodzi - odparła. - A w jaki sposób pani nim została? - dociekał kapłan. - Ludzie mnie wybrali - tłumaczyła dalej parafianka.

Ksiądz złapał kropidło i wodą święconą pokropił całe mieszkanie.
- Jak pani jest politykiem, to musi mieć pani dużo złych duchów wokół siebie i muszę je wypędzić - wytłumaczył.
To było rok temu, a ksiądz był z Ukrainy i w Łodzi pomagał parafii w wizytach duszpasterskich. W tym roku przed świętami do drzwi mieszkania Hanny Zdanowskiej zapukali reporterzy "Expressu Ilustrowanego".

Zobacz film - Jak mieszka prezydent Hanna Zdanowska

Ukraińskie egzorcyzmy i kuchnia w łazience
Prezydent zajmuje trzypokojowe mieszkanie (64 mkw.) na trzecim piętrze bloku na Kozinach. Kolory są stonowane - szare ściany, brązowa kanapa, jasny parkiet, beżowe kamienne parapety. Układ pomieszczeń odbiega znacznie od standardów łódzkich blokowisk.

- To mieszkanie kupiliśmy 14 lat temu. Koleżanka ze studiów zaprojektowała jego przebudowę - wszystkie ściany, poza zewnętrznymi i nośnymi, zostały wyburzone, a wnętrze podzieliliśmy na nowo. Dlatego dziś tam, gdzie sąsiedzi mają kuchnię, my mamy łazienkę - mówi Hanna Zdanowska. - Tamten ksiądz nie mógł uwierzyć, że prezydent może mieszkać w bloku, bo mówił, iż na Ukrainie prezydent choćby 10-tysięcznego miasta ma willę i duży samochód terenowy.

Sercem domu jest obszerny salon z aneksem kuchennym. Mieści się w nim duża narożna kanapa, niski stolik - do postawienia kawy czy herbaty, stół z czterema obitymi skórą krzesłami. Na jednej ze ścian wisi duży telewizor, na drugiej jest regał pełen książek.
Pani prezydent mieszka z synem Robertem - studentem łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych oraz miłością swego życia - Włodzimierzem, który jest przedsiębiorcą z branży tekstylnej.

Greckie cebule i herbata z Chin
Na ścianach prezydenckiego mieszkania wiszą obrazy - pamiątki z podróży zagranicznych. Są zmieniane co jakiś czas - podczas świąt pojawią się dzieła przedstawiające fawele w Rio de Janeiro, ulicę w Hongkongu i dwa widoki z Kuby.
- Gdy pracowałam m.in. jako prezes Łódzkiej Izby Przemysłowo-Handlowej, to kulę ziemska obleciałam chyba ze trzy razy. Może dlatego teraz, gdy zostałam prezydentem, już tak mnie nie ciągnie do podróży. Najbardziej podobał mi się Meksyk i półwysep Jukatan oraz Goa w Indiach. Jestem też pod wrażeniem Kuby. Teraz marzy mi się wyprawa na zachodnie wybrzeże Ameryki Południowej - do Peru, Ekwadoru, Wenezueli i Chile oraz do RPA.

Oprócz obrazów pani prezydent przywozi z podróży... jedzenie.
- Jak jadę za granicę, to jestem minimalistką - mój bagaż to połowa tego, co zwykle zabierają panowie. Za to gdy wracam, połowę torby mam wypakowaną produktami spożywczymi - z Grecji przywożę słodką cebulę i oliwki, z Włoch sery, a w Chinach nauczyłam się pić zieloną niesłodzoną herbatę - ilekroć ktoś z moich znajomych tam jest, przywozi mi ją w prezencie.

Prezydent Łodzi przygotowuje najczęściej dania kuchni włoskiej - makarony z różnego rodzaju sosami oraz kuchni chińskiej. Z ciast specjalizuje się w serniku, szarlotce i faworkach. Nie uznaje natomiast dań przygotowywanych lub podgrzewanych w kuchence mikrofalowej.

Prezydent od uszek
Wigilię rozpocznie od... lepienia uszek do barszczu. A gdy się z nimi upora, zabierze się za bubliczki - ciasto drożdżowe z farszem z kapusty i grzybów. Poda je wieczorem na kolacji wigilijnej, do której zasiądzie razem z dwanaściorgiem osób z najbliższej rodziny, m.in. z mamą i siostrą, w jej domu na zachodnich obrzeżach Łodzi.
- W tym roku po raz pierwszy spędzimy tam Wigilię. Z tej okazji wzięłam dzień wolnego. Ponieważ rodzina mojej babci pochodzi z Kresów, terenów dzisiejszej Ukrainy, to na naszym świątecznym stole pojawiają się dania nietypowe dla Łodzi. Moja wigilijna zupa grzybowa to nie tylko wywar z grzybów. Jest zakwaszana białym barszczem z dodatkiem zasmażki z cebuli na maśle. A uszka z kapustą są bardzo małe - mówi prezydent Łodzi. - Jest oczywiście i karp - smażony i w galarecie, i śledzie we wszelkich możliwych aranżacjach - i w śmietanie, i w oleju, i z migdałami oraz rodzynkami...

Po kolacji przychodzi czas rozdawania upominków. Najwięcej dostanie Julka - pięcioletnia wnuczka siostry pani prezydent. Hanna Zdanowska w prezencie najchętniej przyjęłaby... dwa tygodnie wolnego.

- Bożonarodzeniowym prezentem, który najbardziej wspominam, jest pluszowy miś. Dostałam go, gdy miałam 6 lat. Był bardzo duży i piękny. Mam go zresztą do dziś. Dostałam go od Mikołaja, którym był nasz sąsiad, pan Kwiatkowski - poznałam go po butach. On przychodził jako Mikołaj do nas, a potem mój tata szedł w przebraniu do nich. Mieszkaliśmy wtedy w domkach na Julianowie.
Dziś choinka prezydent Łodzi to półtorametrowa jodła w doniczce obwieszona kolorowymi bombkami.

Rasowy Syjam u Wiśniewskich
Domownikiem u prezydent Zdanowskiej jest też syjamski kot Biba. Kilka miesięcy wcześniej po mieszkaniu przechadzał się również legwan - Green Thunder.
- To był kaprys syna, który przyniósł go do domu 5 lat temu jako niewielką jaszczurkę. Wszyscy mówili, że przeżyje góra dwa lata. W wakacje tego roku, gdy miał już 1,5 metra długości, oddaliśmy go do naszego zoo - płacimy za jego utrzymanie. Parę lat temu mieliśmy też psa i wszystkie zwierzęta - pies, kot i legwan - żyły w zgodzie.

W biblioteczce gospodyni miasta dominują przewodniki i klasyka literatury, np. "Buszujący w zbożu" Salingera, "Łuk Triumfalny" Remarque'a, "Mały Książę" Saint-Exupery'ego. Są też szwedzkie kryminały. W nielicznych wolnych chwilach Hanna Zdanowska słucha Grzegorza Turnaua, Edyty Geppert, Leonarda Cohena.

- Nie rozumiem hip-hopu, kocham jazz. Dlatego tak namawiam Michała Urbaniaka, by założył w Łodzi lokal z muzyką na żywo. Marzy mi się, by Piotrkowska stała się jak nowoorleańska Bourbon Street - pełna pubów, koncertów i muzyki.
A do Piotrkowskiej Hanna Zdanowska ma 15 minut na piechotę.
- Myślę, iż moi sąsiedzi mogą mieć do mnie żal, że choć jestem prezydentem, to nie zrobiłam remontów ulic przy swoim bloku. Ale przecież gdybym tak zrobiła, to dziennikarze zaraz by napisali, że to skandal!

Prezydent Zdanowska mówi, że w okolicy i tak wszyscy wiedzą, gdzie mieszka, a ona tego nie ukrywa. Jednak na domofonie jej mieszkania widnieje nazwisko "Wiśniewski".
- To zostało po poprzednim lokatorze. Gdy spółdzielnia "Bawełna", do której należy blok, pytała, kto się zgadza na wymianę domofonu i umieszczenie nazwiska w spisie, to wyraziłam na to zgodę. A to było już ponad dwa lata temu...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany