MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Salski: Jest niezły zespół, są już wyniki ŁKS

Jan Hofman
Pierwsza runda już za piłkarzami czwartej ligi. Jest pan zadowolony z osiągnięć i postawy nowej drużyny ŁKS? Tomasz Salski (na zdjęciu), członek zarządu klubu z al. Unii: – Trudno negować taką tezę i osiągnięcia ełkaesiaków, skoro zespół zajmuje po rundzie jesiennej pierwsze miejsce w tabeli z sześcioma punktami przewagi nad wiceliderem. Jednak do perfekcji trochę jeszcze brakuje.

Czyli...
– Nasza drużyna dwukrotnie przegrała w Łodzi, a przyznam, że tego na własnym stadionie się nie spodziewałem się.
Co poszło nie tak?
– Moim zdaniem, nie był to problem w umiejętnościach zespołu. Sądzę, że przyczyną była mentalność. Szybko w rozgrywkach przyszły efektowne sukcesy i wysokie wygrane na boisku i już niektórym zaczęło się wydawać, że to oni tworzą historię piłki nożnej w naszym mieście. Jestem przekonany, że przed niektórymi meczami zabrakło szacunku dla umiejętności rywala, toteż wielu musiało być zdziwionych zimnym boiskowym prysznicem. I pewnie przyszła refleksja: O! Ktoś też potrafi kopać piłkę w czwartej lidze.
Kto wie, czy przewaga ŁKS byłaby tak znaczna, gdyby nie trzy walkowery i dziewięć gratisowych punktów...
- Tego się już nie dowiemy. Ale sądzę, że nawet gdyby przyszło nam walczyć na boisku, to i tak dopisalibyśmy sobie do dorobku te punkty.
Fakty są takie, że w rundzie były trzy porażki i jeden remis. Można mówić o rozczarowaniu?
– Oczywiście, porażki w żadnym przypadku nie są powodem do dumy. Z drugiej jednak strony nie rozdzieramy szat. I to z dwóch powodów.
Jakich?
– Po pierwsze, niemal przez całą rundę graliśmy bez kluczowego dla naszej taktyki piłkarza – Olafa Okońskiego.
Po drugie, nie musieliśmy wcale tych spotkań przegrać. Proszę sobie przypomnieć, że w tych pojedynkach mieliśmy wiele bramkowych sytuacji, przynajmniej po dziesięć, ale niestety szwankowała skuteczność.
Nie przecenia pan Okońskiego? Okazało się, że z powodzeniem zastąpił go Adam Patora...
– Ja inaczej patrzę na sprawę. To dwaj zawodnicy o zupełnie innych boiskowych zadaniach do wykonania. Gdyby trener Wojciech Robaszek mógł, to wykorzystałby ich obydwu i pewnie nasza gra wyglądałaby jeszcze lepiej i ciekawej. Tego jestem pewien.
Czyli jest pan zadowolony z zespołu...
– Wydaje mi się, że mamy dobrą drużynę, jak na tą klasę rozgrywkową. Zważywszy że nie mieliśmy zbyt wiele czasu na tworzenie zespołu, bo przecież długo nie wiedzieliśmy, w której lidze przyjdzie nam walczyć. Pewne problemy nam nie sprzyjały, ale najważniejsze jest to, że finał okazał się szczęśliwy, czyli wywalczyliśmy mistrza jesieni.
Do tej pory futbolowy ŁKS kojarzył się z niesolidnością i finansowymi kłopotami. Jak pan teraz ocenia sytuację?
– Każdego dnia pracujemy nad zmianą tego wizerunku. Sądzę, że są już tego pierwsze efekty. Ludzie zaczynają doceniać nasze działania i zaangażowanie, toteż wizerunek ŁKS wyraźnie się ociepla. Zdajemy sobie sprawę, że to długofalowe działanie i nie ma od niego odwrotu. ŁKS znów musi być klubem, który wywołuje pozytywne skojarzenia i jest synonimem stabilności i solidność w polskiej piłce.
Jakie macie zaległości?
– Żadnych. Budżet mamy dopracowany w szczegółach, toteż nie ma problemów z finansami.
Co pana zaskoczyło w pracy w czwartej lidze?
– Chyba nic. Ale to dlatego, że wcześniej byłem blisko związany z Zawiszą Rzgów, który grał w IV i III lidze. Już wówczas zetknąłem się z problemami występującymi na tym szczeblu rozgrywek. Z tego powodu łatwiej przewidywać mi pewne zdarzenia, które mogą mieć wpływ na funkcjonowanie klubu w czwartej lidze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany