Ze strachem i poczuciem zagrożenia Łajki, psa pasterskiego rasy bolder collie wygrał instynkt, że stada trzeba strzec. Niestety na nieszczęście czworonoga. Gdy zwierzę poczuło zagrożenie, wymknęło się z zagrody, zaczęło ujadać. Bez pasterza i reszty psów było bezradne.
Rodzina Wasylczaków gospodarstwo owczarskie prowadzi w gminie Sękowa od lat. Wilki to największe zagrożenie, z którym się borykają. Co roku ze stada owcy czarnogłówki, którą hodują, tracą kilka sztuk. To te, których nie udało się obronić przed drapieżnikami. Ataków nieskutecznych nikt już nawet nie liczy. Właściwie nie ma dnia, by pasterz, którzy jest z owcami na wypasie nie widział przemykających w pobliżu wilków. Wszystko dzieje się w biały dzień.
- Wilki schodzą do wsi w dzień, są przy naszych zabudowaniach nawet około 200-metrów od nich. Znamy zagrożenie, więc zawsze dbamy, by wszystkie zwierzęta były odpowiednio zabezpieczone. Owce są w owczarni, psy zawsze w zagrodzie. Jak Łajce udało się wymknąć? - opowiada Szymon Wasylczak.
Z pokaźnego zwierzęcia zostało niewiele.
- Żal zwierzęcia, ale też świetnego pasterza. Szkolenie takiego psa do pasienia i zaganiania stada to około dwóch lat pracy. To dla nas duża strata - tłumaczy gospodarz.
Owce Wasylczaków o tej porze roku do owczarni schodzą tylko na noc. Rano, o siódmej są wypędzane na pastwiska. Idzie z nimi pasterz i psy. Do tej pory było ich siedem. Teraz sześć. Wszystkie zwierzęta są spędzane o godzinie 18. Owce do owczarni, psy do zagrody.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
