Na studia do Łodzi
24-letni Ruslan Kalyniak jest zastępcą oddziałowej na oddziale chorób wewnętrznych i kardiologii w szpitalu im. Jonschera. Pochodzi z Kołomyi w zachodniej Ukrainie, a do Polski przyjechał 5 lat temu przez przypadek.
- Skończyłem studia felczerskie i dostałem możliwość skorzystania z programu edukacyjnego, który obejmował studia licencjackie na kierunku pielęgniarskim w Łodzi – wspomina. - Zgłosiłem się i zostałem zakwalifikowany. I tak przyjechałem do Łodzi gdzie ukończyłem studia licencjackie z pielęgniarstwa, a potem magisterskie. W międzyczasie dostałem pracę w szpitalu im. Jonschera, podjąłem też dodatkową w poradni.
Niedawno Ruslan Kalyniak rozpoczął trudną specjalizację z pielęgniarstwa anestezjologicznego. Z czystym sumieniem można powiedzieć, że Ruslan w Łodzi odnosi sukcesy choć jak sam wspomina na początku nie było mu łatwo. Przyjechał do obcego kraju, nie znał języka, nie miał tu nikogo bliskiego. Dziś jak mówi na taki krok po raz drugi by się nie odważył. Największym wyzwaniem okazała się nauka języka polskiego. Przez dwa tygodnie kolega pomagał mu poznawać tajniki języka, a potem młody człowiek musiał już radzić sobie sam. Polskiego uczył się w pracy i studiując w języku polskim. Jest uparty, łatwo się nie poddaje. Miał to szczęście – jak podkreśla – że na swojej drodze spotkał wielu życzliwych ludzi, którzy pospieszyli mu z pomocą. Dziś mówi, że jego dom jest w Łodzi. Ma tu więcej znajomych niż na Ukrainie, a od niedawna także rodziców, którzy zdecydowali się przenieść do Polski. Jest szczęśliwy, że może im pomagać.
- Żyje mi się dobrze, bardzo dobrze pracuje – mówi. - Nie wyobrażam sobie, abym miał wykonywać inny zawód.
Babcie z Polski
29-letni Julian Krul, lekarz na oddziale chirurgii w szpitalu im. Jonschera, 17 grudnia świętował pierwszą rocznicę przyjazdu do Łodzi. Zdążył już zdać egzamin nostryfikacyjny i egzamin z języka polskiego w Naczelnej Izbie Lekarskiej. Zatrudnił się w szpitalu i w poradni, a trzy miesiące temu został tatą pierworodnego Dominika. Przymierza się do doktoratu z chirurgii.
Lekarz przyjechał do nas z zachodniej Ukrainy, Iwanofrankowska. Studiował na kierunku lekarskim w Kijowie, tam też zrobił specjalizację z chirurgii i chirurgii naczyniowej. Zdobywał wysokie noty, a nauka przychodziła mu łatwo. Jak mówi chciał się zawodowo rozwijać, a na Ukrainie nie miał takich możliwości. Rodzina Juliana ma polskie korzenie, jego babcie pochodzą z Lubelszczyzny i Pomorza. W rodzinnym domu mówiło się po polsku, utrzymywało też kontakty z krewnymi w kraju.
- Dopiero gdy zacząłem się przygotowywać do egzaminu nostryfikacyjnego przekonałem się, jak bardzo różni się język polski medyczny od potocznego – wspomina lekarz. - Słowem, które na początku sprawiało mi najwięcej problemów była „miażdżyca”. Zagłębiając się w podręczniki z których medycyny uczą się przyszli polscy lekarze miałem wrażenie, że poznaję język od nowa. Byłem też zaskoczony tym, jak wielu rzeczy jeszcze nie wiem. Różnica w poziomie studiów medycznych w Kijowie, choć jest tam najlepsza uczelnia medyczna na Ukrainie, i w Polsce jest ogromna. Musiałem się dużo douczyć.
Julian – jak podkreśla - pracując jako lekarz stażysta mógł liczyć na wsparcie polskich kolegów. Nigdy nie robili problemów gdy chciał ich o coś zapytać. Lekarz w planach ma także zmianę pisowni nazwiska z „krul” na „król”. Tak było pisane nim zmodyfikowali je ukraińscy urzędnicy. Bardzo zależy mu również na tym, aby mówić piękną literacką polszczyzną.
- Bardzo lubię chodzić do teatru, bo aktorzy mają dobrą dykcję – opowiada. - Po każdym spektaklu jestem jeszcze bardziej zmotywowany aby jak najlepiej posługiwać się językiem polskim.
Julian Krul jest jedynakiem, a jego rodzice są pracownikami naukowymi. Tata jest profesorem, kierownikiem katedry, a mama doktorem habilitowanym. Przyjadą do Polski na stałe, gdy skończą się im kontrakty na ukraińskiej uczelni.
Pozyskują pracowników z Ukrainy
Od kilku lat szpital im. Jonschera współpracuje z organizacjami na Ukrainie, które wysyłają pielęgniarki i ratowników medycznych na studia z pielęgniarstwa do Łodzi.
- Ponieważ Ukraina nie jest członkiem Unii Europejskiej muszą oni, o ile chcą pracować w swoim zawodzie skończyć u nas studia - mówi Bernarda Pruś-Dobras, przełożona pielęgniarek w szpitalu im. Jonschera.
Wiele z tych osób swoja pracę zawodową rozpoczynało w tym właśnie szpitalu. Zaczynali jako salowe, sprzątaczki, aby mieć środki na utrzymanie. Jednocześnie studiowali i uczyli się języka. Zdobywali uprawnienia opiekunów medycznych i na takie stanowiska awansowali we wspomniane placówce. Tutaj odbywali staże i mogli liczyć na zatrudnienie na etacie pielęgniarki po ukończeniu studiów. Wielu pracowników szpitala zaangażowało się w pomoc przyjezdnym, czy to podnajmując im mieszkania czy pomagając w załatwianiu urzędowych spraw.
- Bardzo się starają i bardzo się sprawdzili w trakcie pandemii i lock downu gdy zostali z nami – mówi o pracownikach z Ukrainy doktor Agnieszka Tarkowska - Wosik, ordynator chorób wewnętrznych i kardiologii w Jonscherze.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Rodzina z "Nasz nowy dom" przeżyła lata gehenny. Wiemy, kto wyciągnął do nich dłoń
- Córka Ilony Ostrowskiej wdała się w mamę. Pójdzie w jej ślady i podbije Polskę? FOTO
- Maria z "Sanatorium" żyje jak królowa! Dziedziczkę fortuny zna cały Konstancin [FOTO]
- Hit! Pokazali taniec Radwańskiej i jej koleżanek. Tak balowała na weselu znajomych