Wiatraczki i klimatyzatory znikają ze sklepowych półek - klienci nawet przestali pytać o cenę

Właściciel sklepu ze sprzętem elektrycznym w pobliżu Górniaka jeszcze dwa tygodnie temu miał w ofercie kilkanaście różnych modeli wiatraczków. Najtańsze były samochodowe, w cenie 26 zł, a za najdroższe, z regulowaną na kilku poziomach mocą, klient musiał zapłacić 179 zł.

– Klienci pytali o cenę, oglądali, zastanawiali się. Dziś wchodząc do sklepu chcą wiedzieć tylko czy wiatraczki jeszcze są – opowiada Tomasz Prusinowski, właściciel sklepu. – Upały tak dały się wszystkim we znaki, że cena za urządzenie schładzającego dla większości klientów przestała mieć znaczenie. Tym bardziej, że większość sklepów wyprzedała swoje zapasy.

Faktycznie. Wczoraj w dużym sklepie z artykułami budowlanymi na półkach z bogatej oferty znajdującej się na stronie internetowej sklepu (w cenie od 34 do 500 zł) pozostały tylko nieliczne modele wentylatorów. Większość, np. małe mocowane na klipsa czy duże przemysłowe, już chłodzą mieszkania lub biura.

Wentylator powodując ruch powietrza w pomieszczeniu, które sprawia iż pot z naszej skóry szybciej odparowuje. Ale nie obniży nam temperatury powietrza. Aby taki efekt uzyskać musimy zainwestować w klimatyzer (urządzenie przenośne, które chłodzi i nawilża powietrze, a kosztuje od 230 do 350 zł) lub klimatyzację przenośną, która kosztuje co najmniej tysiąc złotych.

To pierwsze urządzenie wczoraj w sklepach nie sposób było znaleźć. Jest nieduże, lekkie i sprawdza się w blokach.

– Jeśli mamy nieduże mieszkanie to dzięki ustawieniu w nim klimatyzera możemy osiągnąć efekt porównywalny z efektem działania klimatyzacji – opowiada sprzedawca w markecie budowlanym. – Plusem urządzenia jest również to, że oczyszcza i nawilża powietrze. Minusem, że nawilżając powietrze może powodować wilgoć w mieszkaniu. Ale przy takich temperaturach jakie są obecnie nikt się tym nie martwi. Wystarczy w nocy na chwilę otworzyć okna i po wilgoci nie będzie śladu.

Pogoda na weekend