MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Widzew to nie Barcelona. Tiki-taka jest niebezpieczna

Jan Hofman
Wprawdzie piłkarscy trenerzy twierdzą, że do wyników gier sparingowych nie ma co przywiązywać większej wagi, ale nas jednak niepokoi porażka (0:2) widzewiaków z przedostatnim zespołem w tabeli pierwszej ligi.

To właśnie łodzianie w wiosennym triumfalnym pochodzie w górę tabeli mieli wyprzedzać takie drużyny jak Pogoń Siedlce. A tu proszę, brutalne zderzenie z rzeczywistością. Okazało się, że to zespół z Mazowsza dyktował warunki na boisku, nie pozwalając łodzianom na zbyt wiele.

Bezradność widzewiaków była przerażająca, podobnie jak ich szkoleniowca. Wojciech Stawowy, miotał się przy linii bocznej niczym ranne zwierzę, ale nie mógł wiele zdziałać. Słaby zespół nie zagrał tego, co wymarzył sobie szkoleniowiec.

A warto przypomnieć, że trener Widzewa uważa, że on i jego piłkarze tworzą tak samo jak muzyk i scenarzysta. Na boisku są aktorami, a kibice widownią i dlatego chciałby, aby każdy mecz jego drużyny był widowiskiem.
Założenia może i szczytne, ale szkoleniowiec nie może dłużej bujać w obłokach i musi zejść szybko na ziemię. Jak na razie jego zespół mocno fałszuje i trudno spodziewać się, by za swoje popisy zbierał owacje, i nie ma się co dziwić, że z widowni zamiast braw słychać wyłącznie gwizdy.

Stawowemu od lat marzy się tiki-taka (już uznany został za największego zwolennika tego systemu w kraju), a więc gra drużyny polegającej w głównej mierze na utrzymaniu się przy piłce i dużej liczbie podań. Trener musi jednak zdać sobie sprawę, że do sposobu gry, wprowadzonego przez Barcelonę, trzeba mieć wykonawców.

Obecny Widzew nie gwarantuje takiej jakości zawodników i może warto pomyśleć, póki jest jeszcze czas, o zaplanowaniu innego sposobu na grę w rundzie rewanżowej. Piłkarze o przeciętnym poziomie wyszkolenia technicznego, wdrażający taktykę opartą na wielu podaniach piłki, przy zaangażowaniu większej liczby graczy, narażają się na kontry, jak to miało miejsce w potyczce z Pogonią.
Stawowy wygląda na racjonalnego i rozsądnego faceta, toteż powinien spokojnie przeanalizować swoją jesienną przygodę z Miedzią. Na Dolnym Śląsku podkreślają, że jego tiki-taka okazała się wielką klapą w drużynie z Legnicy. Piłkarze kompletnie nie wiedzieli, jak odnaleźć się w taktyce, którą trener próbował wdrażać. Nieudane eksperymenty Stawowy przypłacił utratą posady, a zespół zamiast walki o awans, wiosną będzie musiał się skupić na obronie pierwszoligowego bytu.
Jedno jest pewne. Warto wyciągać wnioski i uczyć się na błędach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany