Widzew. Wykorzystanie karnych w ekstraklasie wcale nie jest formalnością

Trudno zatem wierzyć w porzekadło „karny to formalność”. Widać, że trenerzy się tym przejęli, bo w obecnym sezonie widać symptomy poprawy w egzekwowaniu „jedenastek”. W 17 kolejkach na 50 karnych tylko w sześciu przypadkach wynik się nie zmienił.

Dwa przypadki niepowodzeń strzelców dotyczą Widzewa. Bartłomiej Pawłowski w meczu ze Śląskiem nie zdołał pokonać Michała Szromnika i spotkanie zakończyło się remisem 0:0. W Kielcach Henrich Ravas obronił uderzenie Bartosza Śpiączki z Korony i m.in. dzięki temu widzewiacy zachowali czyste konto (1:0)

Dwóch karnych nie wykorzystała Legia. W Warszawie przy wyniku 1:0 Carlitos nie strzelił gola Bartoszowi Kiełbaniukowi i „portowcy” w drugiej połowie wyrównali na 1:1. W miniony weekend we Wrocławiu legioniści też zremisowali, bo Josue strzelił w słupek bramki Rafała Leszczyńskiego. Potknięcia warszawiaków liczą się w grze o tytuł, bo Raków ma 9 pkt przewagi, a gdyby Legia wygrała z Pogonią i Śląskiem, miałaby tylko 5 „oczek” straty.

Pozostałe „pudła” już nie miały takiego znaczenia, bo drużyny niefortunnych strzelców i tak wygrały. We Wrocławiu Erik Exposito nie pokonał Duszana Kuciaka, ale Śląsk i tak zwyciężył z Lechią (2:1). Podobnie było w Mielcu, gdzie Stal wygrała z Zagłębiem 3:0, choć Said Hamulic nie pokonał Jasmina Buricia.

Karne decydowały też o wyeliminowaniu klubów ekstraklasy z Pucharu Polski. Lechia przegrała w Gdańsku po „jedenastkach” z Legią (2:4). W Kaliszu drugoligowy KKS wyeliminował Widzew (4:3), a ostatnio Górnika Zabrze (5:3). W Zielonej Górze III-ligowcy z Lechii uporali się z Radomiakiem (3:1). Te fakty przekonują, że ekstraklasa też powinna więcej pracować z wykonawcami karnych.