Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

105 lat temu Bałuty, wieś licząca 100 tysięcy mieszkańców została częścią Łodzi. ZDJĘCIA

Anna Gronczewska
Bałuty to najbardziej znana dzielnica Łodzi. Niedawno minęło 105 lat od chwili, gdy włączono je w jej granice. Zrobili to w 1915 roku Niemcy okupujący miasto podczas I wojny światowej. Wcześniej Bałuty były wsią w której mieszkało 100 tysięcy ludzi. CZYTAJ I OGLĄDAJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE
Bałuty to najbardziej znana dzielnica Łodzi. Niedawno minęło 105 lat od chwili, gdy włączono je w jej granice. Zrobili to w 1915 roku Niemcy okupujący miasto podczas I wojny światowej. Wcześniej Bałuty były wsią w której mieszkało 100 tysięcy ludzi. CZYTAJ I OGLĄDAJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE Muzeum Miasta Łodzi
Bałuty to najbardziej znana dzielnica Łodzi. Niedawno minęło 105 lat od chwili, gdy włączono je w jej granice. Zrobili to w 1915 roku Niemcy okupujący miasto podczas I wojny światowej. Wcześniej Bałuty były wsią w której mieszkało 100 tysięcy ludzi.

Historia Bałut, czyli wielkiej wsi

Tak więc historia Bałut, wielkiej dzielnicy dużego miasta ma wiejski początek. Przez lata były one wsią znajdującą się na północ od łódzkiego Starego Miasta. Jak udało się ustalić historykom, pod koniec XVIII wieku na Bałutach znajdował się tylko dworski folwark, dwa gospodarstwa oraz karczma. W połowie XIX wieku właściciel folwarku, którym był Artur Zawisza, podzielił go na działki budowlane i oddał w dzierżawę. Tymczasem wieś się rozwijała. Z czasem powstała osada fabryczna. W 1875 roku sporządzono plan parcelacji. Wytyczono rynek i kilka ulic. Dwie z nich były przedłużeniem łódzkiej ulicy Zgierskiej, a także Łagiewnickiej. Proces kolonizacji osady fabrycznej Bałuty zakończył się w 1872 roku. Pierwszym osadnikiem tzw. Bałut Nowych był Gustaw Sterzel, lekarz miejski z Łodzi, wyznania ewangelickiego. Po 10 latach mieszkało tam już 1468 osób.  470 było Żydami, 466 - katolikami, 372 - ewangelikami oraz 160 było innego wyznania..

Łąki na południu Łodzi

Gdy powstawała osada fabryczna Bałuty wokół były łąki, wybudowano ładne domy. Ze studniami, stojącymi w podwórzach toaletami. Ta sielskość Bałut skończyła się wraz z rozwojem sąsiadującej z nimi fabrycznej Łodzi. Pod koniec XIX wieku i na początku XX zaczęli tu przybywać z okolicznych wiosek ludzie szukający pracy w łódzkich fabrykach. Wielu z nich zamieszkało właśnie na Bałutach, a do pracy dojeżdżali. Gdy wybuchła I Wojna Światowa mieszkało tam już około 100 tysięcy ludzi. To wtedy, w 1915 roku, okupujący miasto Niemcy zdecydowali że Bałuty staną się częścią Łodzi. Wielu mieszkańców Bałut było Żydami. Prowadzili niewielkie sklepy, zakłady rzemieślnicze. Choć nie można zapominać, że jeszcze w XVIII wieku było tam ich tylko kilku.
Historyczne granice Bałut na północy ciągną się od ul.Wojska Polskiego do granic Dolnego Rynku. Na zachodzie docierały do Żubardzia, a na wschodzie przebiegały wzdłuż ul. Łagiewnickiej, dalej do ul. Inflanckiej i Cmentarza Żydowskiego.

Wielkie fabryki na Bałutach

Na terenie Bałut trudno było znaleźć wielkie fabryki. A najbardziej dochodowym interesem był wynajem mieszkań. W 1884 roku takie nieruchomości posiadały 345 osoby. Ponad siedemdziesiąt procent stanowili Niemcy. Do Żydów należało 22 procent mieszkań przeznaczonych na wynajem. Sytuacja zmieniła się po włączeniu Bałut do Łodzi. Wtedy to na bałuckim rynku nieruchomości zaczęli dominować Polacy. Należało do nich blisko 40 procent mieszkań. Właścicielami 34 procent byli Żydzi, a 27 procent Niemcy.

Jeszcze przed włączeniem Bałut do Łodzi ważną rolę w życiu tej osady odrywała Rzeźnia Bałucka. W niej odbywał się ubój bydła, badanie mięsa. Zanim powstała to handel mięsem, świniami, krowami, kurami odbywał się na placu Izaaka Baumgolda, który znajdował się na rogu obecnej ul. Żabiej i Łagiewnickiej. Resztki z uboju wrzucano do rynsztoków. Powodowało to niesamowity fetor, pogarszało stan sanitarny. Te warunki polepszyły się wraz z powstaniem Rzeźni Bałuckiej. Znajdowała się niemal naprzeciw placu Baumgolda. Rzeźnia istniała od 1910 do 1935 roku.

Bałuty- wieś ze złą opinią

Od początku za Bałutami ciągnęła się zła opinia. Uważano, że tu bije serce łódzkiej przestępczości.
Jej rozwojowi sprzyjała między innymi ciasna zabudowa, brak oświetlenia. Podobno przestępczość na Bałutach zmniejszyła się wraz z oświetleniem części tamtejszych ulic, Mieszkało tu też wielu biednych ludzi. Część z nich na skutek kryzysu gospodarczego, który dopadła świat i Łódź na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych, straciło pracę. Czasem, by wyżywić rodzinę wiązali się z działającymi na Bałutach band.

- Bałuty były zawsze żywym barometrem koniunktury łódzkiego przemysłu – zauważali w 1933 roku dziennikarze „Ekspressu Wieczornego”. - Gdy fabryki były w pełnym ruchu, gdy pracowały całą parą wykonując zamówienia dla rynku rosyjskiego na Bałutach panował względny dobrobyt.

Codziennie, skoro świt tysiące robotników, niby ciche, czarne roje wypełzały z wąskich uliczek bałuckich, które wyglądały jak kanały pełne błota, z domków, które były wielkim śmietnikiem szły w kierunku miasta, do fabryk.

Ciężki los robotników

Zwracano uwagę, że bałuccy robotnicy ciężko pracowali w fabrykach, ale nadchodził w końcu dzień wypłaty. Za otrzymane pieniądze mogli utrzymać rodziny. Kiedy jednak fabryki stawały to do domów na Bałutach wkradała się bieda.
Opisywane w prasie z lat trzydziestych mieszkania na Bałutach musiały wyglądać okropnie.

- W małych, dusznych izdebkach, do których tylko rzadko zaglądało słońce, gdzie wilgoć i pleśń toczyły ściany, gnieździć się zaczęła nieodłączna choroba proletariatu fabrycznego gruźlica – pisała międzywojenna łódzka prasa.

Bałuty były zresztą często tematem przedwojennej prasy. Zastanawiano się nad przyszłością tej dzielnicy Łodzi, opisywano jej przeszłość. Zauważano, że już za czasów rosyjskich to przedmieście miasta traktowano po macoszemu. Przypominano, że tu rozgrywały się krwawe sceny podczas słynnego Buntu Łódzkiego z 1892 roku, ale też na początku XX wieku, między 1905 a 1909 rokiem.

- Jedyne co rząd moskiewski zrobił dla Bałut to wysłał tu patrole kozackie, żołnierskie i policyjne dla „uśmierzenia kramoły”, którą węszyły czujne nosy urzędników rosyjskich – zauważali przedwojenni dziennikarze. - Tam na wąskich, ponurych i ciemnych uliczkach hulała kozaczyzna. Padła niejedna salwa, która odbijała się od murów bałuckich. Były lata pamiętne, gdy łącznikiem przedmieścia z miastem były karetki pogotowia. Trąbka pogotowia nie wywoływała w tym smutnym osiedlu żadnego zdziwienia, ani zainteresowania.

Przestępczy charakter Bałut

Podkreślano też przestępczy charakter Bałut. Dochodziło tam podobno do bratobójczych walk. Co rusz ktoś ginął od noża lub od kuli z rewolweru. Nikt nawet nie kwapił się, by znaleźć sprawców.

- Ludzie tam zobojętnieli na wszystko, zahartowali się na widok krwi – zauważały gazety. Skarżono się też, że gnieżdżą się tam nie tylko bandyci, złodzieje, alfonsi i męty społeczne.

- Obok nich żyją tysiące bałuckich dzieci! - alarmowano. - Skazane są na niedozór i ulice, przez samo swe urodzenie na tragicznym przedmieściu. Predestynowane są na zagładę!

Podkreślano, że Bałuty od zawsze żyły innym życiem niż Łódź. Stworzono tam odrębne, lokalne warunki. Ale jednocześnie apelowano, by zmienić to mroczne oblicze Bałut. Postulowano, by wybrukowano ulice, podniesiono stan sanitarny domów, mieszkań. Zorganizowano opiekę leczniczą, społeczną. By zbudowano nowe szkoły. Chciano, by w tej dzielnicy powstał dom wychowawczy, kąpielisko, „dom rozrywek godziwych”, a także by założono teatr i czytelnię.

Skarżono się, że pod względem sanitarnym Bałuty stanowią obraz nędzy i upadku.

- Tylu brudu i śmieci nie ma chyba w najgłębszym zakątku Azji! - pisała łódzka prasa.- Nic więc dziwnego, że pierwszymi ofiarami epidemii są właśnie mieszkańcy Bałut!

Niemal codziennie dochodziły też informacje o krwawych zbrodniach popełnionych właśnie na Bałutach. Na przykład w 1936 roku na podwórku domu znajdującego się na rogu ul. Żytniej i Młynarskiej znaleziono zwłoki noworodka. Policja szybko ustaliła, że jego matką była Marianna Burdelakowa. Kobieta była w separacji z mężem.

- Mieli ze sobą siedmioro dzieci z których żadne nie pozostawało przy życiu! - donosiły gazety.

- Wszystkie bowiem przychodziły na świat w siódmym miesiącu ciąży. Raz urodziła nawet trzech chłopców, ale zmarli zaraz po porodzie. Ostatnie jej dziecko mogło żyć, ale wrzuciła je do dołu kloacznego.

Do kolejnego dramatu doszło w domu przy ul. Młynarskiej 47. Jak donosiły tytuły gazet żona porąbała tam tasakiem pijanego męża.

- Żona w przypływie szału rzuciła się na męża z tasakiem i zadała mu 21 strasznych ciosów w głowę, piersi i ręce – pisał „Ekspress Wieczorny” z 1934 roku. - Dogorywającego mężczyznę wywlokła na korytarz i ułożyła przy drzwiach sąsiada...

Tam odnaleziono umierającego 36-letniego robotnika Jana Nyka i wezwano pogotowie. Jak się potem okazało często dochodziło do awantur między nim a jego żoną, 31-letnią Bronisławą. Powodem był alkohol. Jan Nyk stale się upijał i robił żonie awantury. Groził jej zabójstwem. Ta w końcu nie wytrzymała i chwyciła za tasak...

Bałuty miejsce magiczne

Bałuty to dla wielu łodzian magiczne miejsce. Część tu się urodziła, spędziła swoją młodość. Inni na Bałutach mieszkają całe życie. Pięć lat temu z okazji 100-lecia włączenia Bałut do Łodzi Muzeum Miasta Łodzi zorganizowało wystawę poświęconą temu wydarzeniu. Można było poznać historię bałuckich rodzin. Jak choćby Staszewskich.

Na Bałutach zamieszkali na początku XX wieku. Senior rodu przyjechał tu z Bełchatowa. Roman ożenił się ze Stanisławą Kowalkiewicz. Ich syn Lucjan Staszewski skończył przed wojną Politechnikę Warszawską. Jego żoną została Janina Kamińska. W czasie wojny pan Lucjan uczył na tajnych kompletach. Po zakończeniu okupacji został nauczycielem fizyki w II LO im. Gabriela Narutowicza w Łodzi. Potem trafił do Instytutu Elektroniki Politechniki Łódzkiej. Ale nie zajmowała go tylko praca wykładowcy. Zajmował się tłumaczeniami, ale też malarstwem, rysunkiem.

Rodzina Staszewskich cały czas była związana z Bałutami. Mieszkała najpierw na ul. ks. Brzóski, a potem na ul. Marynarskiej. Lucjan Staszewski w Łodzi poznał Janinę Kamińską. Jej rodzina pochodziła z Tuszyna. Ale na początku XX wieku jej rodzice, Władysław i Helena, przyjechali do Łodzi. On był majstrem w fabrykach włókienniczych, ona pracowała u Geyera. Pani Janina miała dwóch braci: Stefana i Władysława juniora. Stefan przed wojną był łódzkim urzędnikiem. Gdy wybuchła wojna wstąpił do Armii Krajowej, był więziony przez Niemców. Nie wiadomo co się z nim stało. W czasie wojny zaginął bez wieści. Jego brat Władysław przed wojną pracował w Izbie Skarbowej, w łódzkiej rozgłośni radiowej. Był uzdolnionym poetą. Gdy wybuchła wojna starał się przedostać do Wilna. Ale trafił w ręce sowietów. Zginął w 1940 roku. Prawdopodobnie znajduje się na tzw. białoruskiej liście katyńskiej...

Bałucka historia rodziny Staszewskich

Ale wracając do rodziny Staszewskich to Lucjan i Janina mieli dwoje dzieci. Nieżyjąca Jadwiga skończyła Akademię Sztuk Pięknych. Tańczyła w zespole Feliksa Parnella, występowała w teatrach studenckich. Po koniec lat sześćdziesiątych prowadziła „Famę”. Projektowała meble, zabawki. Jej brat Witold skończył Wydział Elektryczny na Politechnice Łódzkiej, obronił doktorat.
Zupełnie inną historię ma kolejna bałucka rodzina, Gąsiorowskich. Teodor Gąsiorowski przyjechał do Łodzi na początku lat pięćdziesiątych. Tu skończył szkołę włókienniczą. Został krawcem. Osiadł na Bałutach. Przy ul. Zgierskiej 34 otworzył zakład krawiecki. Był częstym gościem na pobliskim Rynku Bałuckim. Kupował niezbędne dodatki do swojego zakładu. Między innymi na znajdującym się tam stoisku pasmanteryjnym. Tam koronkami handlowała 19-letnia Janina Miszczak. Pan Teodor zainteresował się piękną łodzianką...W 1955 roku została jego żoną. Wesele odbyło się w drewnianym domu panny młodej przy ul. Zgierskiej. Młoda para w prezencie ślubnym dostała między innymi porcelanowy komplet z wałbrzyskiej huty, który zaprezentowano na wystawie.

Po ślubie pani Janina pracowała blisko domu, w sklepie „Społem” przy ul. Zgierskiej 38. Miło wspominała tę pracę. Zachowało się wiele zdjęć ze spotkań z kolegami i koleżankami ze sklepu..Pani Teodorowi coraz trudniej było w czasach komunizmu prowadzić prywatny zakład krawiecki. Zaczął więc pracować w zakładach im. Marchlewskiego...

Rodzina Jurkiewiczów z Bałutami związana jest od lat. Seniorami tego rodu byli Zofia i Wawrzyniec. Niestety Wawrzyniec odszedł młodo z tego świata. Rodzinę musiała utrzymywać Zofia. Ale była kobietą przedsiębiorczą. U schyłku swego życia, w 1915 roku, wybudowała na Bałutach dom. Od tej pory żyła z czynszu jaki lokatorzy płacili za wynajmowanie mieszkań.

Zofia i Wawrzyniec mieli dwie córki. Maria wyszła za mąż za Ludwika Smolika. Natomiast Aniela poślubiła Józefa Owczarka.
Józef Owczarek był człowiekiem zamożnym, ale nie żył tylko dla siebie. Przekazał Łódzkiemu Chrześcijańskiemu Towarzystwu Dobroczynności plac przy ul. Lutomierskiej. Natomiast siostra jego żony Maria Smolik została mariawitką. Zachowało się posiadane przez nią, Pismo Święte Nowego Testamentu, wydane w 1928 roku przez kościół mariawitów. Jej mąż Ludwik był czeladnikiem kowalskim. Jak mówi rodzinna tradycja pracował przy wykonaniu ozdobnej, kutej bramy do fabryki Izraela Poznańskiego.

Franciszka, córka Marii, wyszła za mąż za jednego z lokatorów, Andrzeja Zachariasza. Uchodził za bardzo eleganckiego mężczyznę. Do dziś zachował się jego melonik i binokle. Państwo Zachariaszowie nie mieli dzieci. Część domu odziedziczyła po nich siostra Franciszki . Helena i jej mąż Franciszek Michałowski. W czasie wojny musieli opuścić dom na Bałutach, gdzie utworzono getto. Do dziś rodzinie nie udało się go odzyskać...

Dog wygrał ze złodziejem

Syn państwa Michałowskich, zmarły w 1972 roku Ludwik, był właścicielem dwóch pięknych psów rasy dog. Bardzo lubił się z nimi fotografować. Jeden z psów był wyszkolony. Z wiaderkiem w pysku szedł na pobliski rynek przy ul. Bazarowej, by kupić skrawki mięsa. Gdy długo nie wracał pan Ludwik wiedział, że jakiś sprytny bałuciarz chciał pewnie odebrać psu zakupy. Ten oddawał wiaderko, ale zaraz potem przyduszał złodzieja do ziemi i czekał na swego pana. Tylko on mógł uwolnić mieszkańca Bałut z objęć doga...

Na Bałutach mieszkała też rodzina Stępniaków. Senior rodu Roch ożenił się z Marianną. Urodził się im syn Stefan. Roch pracował na poczcie. Urzędnik pocztowy był wtedy bardzo poważanym zawodem. I dobrze płatnym. Nic więc dziwnego, że za odłożone pieniądze Roch Stępniak kupił plac na Bałutach, przy ul. Wrześnieńskiej. Wybudował na niej drewniany dom. Jego syn zaczął się uczyć w gimnazjum im. Piłsudskiego. Ale ojciec umarł i 14-letni Stefan musiał iść do pracy. Koledzy Rocha załatwili chłopcu posadę na poczcie. Potem młody Stefan został powołany do wojska. Służył w Grudziądzu. Walczył podczas wojny polsko – bolszewickiej. Po wojnie wrócił do rodzinnej Łodzi, mieszkał dalej na ul.Wrześnieńskiej i pracował na poczcie. Został kierownikiem wagonu pocztowego. W czasie II Wojny Światowej rodzinę Stępniaków wysiedlono na ul. Kaszubską. Na Bałuty wrócili po wojnie.

Ganek w "Stawce większej niż życie"

Stefan Stępniak miał dwoje dzieci: Hannę i Stanisława. Hanna uczyła się w szkole TPD przy ul. Limanowskiego. Potem skończyła medycynę na łódzkiej Akademii Medycznej. Wspominała, że gdy wracała wieczorem z zajęć tata wychodził po nią na przystanek. Stojący w bramach bałuccy chłopcy uspokajali go.

- Nic pani córce się nie stanie, ona jest stąd, może czuć się bezpiecznie! - zapewniali pana Stefana.

Państwo Stępniakowie jako pierwsi na ulicy stali się właścicielem telewizora. Nazywał się „Zefir” i wzbudzał powszechny podziw. Sąsiedzi odwiedzali Stępniaków, obowiązkowo z własnymi krzesłami, by obejrzeć ciekawe programy.

Kiedyś na ul. Wrześnieńskiej pojawili się filmowcy. Kręcili „Stawkę większą niż życie”. Domek Stępniaków bardzo im się spodobał, a zwłaszcza znajdujący się w środku kredens. Chcieli się filmować w całym domu. Skończyło się na tym, że w odcinku „Edyta” możemy oglądać drewniany ganek domu państwa Stępniaków...Dom został zburzony w 1973 roku kiedy w okolicy zaczęto budować bloki...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 105 lat temu Bałuty, wieś licząca 100 tysięcy mieszkańców została częścią Łodzi. ZDJĘCIA - Dziennik Łódzki

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany