18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aldona Kostrzewa. Skazana pani komendant wraca do gry

Krzysztof Zając
.
. Krzysztof Zając
Aldona Kostrzewa, była zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi, bohaterka jednego z najgłośniejszych skandali policyjnych, oskarżona o korupcyjne praktyki i skazana na 9 miesięcy więzienia, zatrudniła się w łódzkiej agencji detektywistycznej. Mało tego, została jedną z jej twarzy. Agencja nazywa się bowiem: Łódzki Detektyw Kostrzewa Krawczyk.

Firma zajmuje się nie tylko sprawami rozwodowymi i śledzeniem niewiernych małżonków, ale także potwierdzaniem wiarygodności dowodów zebranych w policyjnych dochodzeniach i prokuratorskich śledztwach, windykacją należności, wykrywaniem podsłuchów.

Czy skazana prawomocnym wyrokiem policjantka może pracować jako detektyw?

Sprawdziliśmy w przepisach o usługach detektywistycznych. Aldona Kostrzewa na skutek skazania nie może mieć ani licencji detektywistycznej, ani być współwłaścicielem agencji.

W siedzibie firmy przy ul. Piotrkowskiej 276, w pofabrycznych budynkach, jest wiele różnych firm. Trudno znaleźć agencję. Wreszcie trafiamy do jednopiętrowego budynku. Już w wejściu uderza w nos fetor z toalet. Odrapaną klatką wchodzimy na piętro. Drzwi zamknięte, dzwonek nie działa. Obok siebie są szyldy dwóch firm: biura detektywistycznego i brzezińskiej firmy zajmującej się... sprzedażą napojów regenerujących dla przepitych i pragnących szybko wytrzeźwieć. Oczywiste skojarzenie, przecież właśnie w Brzezinach zaczęła się afera z panią komendant, gdy podmieniono próbki krwi zatrzymanego za kierownicą, nietrzeźwego dyrektora miejscowego szpitala.

Za chwilę w biurze pojawiają się detektywi. Aldona Kostrzewa, która od kilku lat odmawiała kontaktów z dziennikarzami, uważając, że przyczynili się oni do jej skazania, zgadza się na rozmowę. Pokoje agencji, w przeciwieństwie do drogi, jaka do nich prowadzi, są czyste, świeżo odnowione. Przy jednym biurku siedzi Aldona Kostrzewa, przy drugim Dariusz Krawczyk - szef biura, również były policjant.

- Nie wstyd pani tej drogi do waszego biura? Smród, brud, jakby się szło do meliny pijackiej?

- Jak tu byłam pierwszy raz, to pomyślałam, że słynny detektyw Philip Marlowe przy nas wysiada. Zdecydował jednak niski czynsz i obietnica właściciela zrobienia szybkiego remontu klatki.

- Nazwa biura sugeruje, że jest pani jego współwłaścicielką. Tymczasem sprawdziliśmy w rejestrze podmiotów gospodarczych, że jest to firma zarejestrowana jedynie na Dariusza Krawczyka. Jest pani jego cichym wspólnikiem?

- Nie jestem. Pracuję tu tylko na 1/8 etatu i, uprzedzając pytanie, nie jestem detektywem, nie działam w terenie, nie wykonuję żadnych prac wymagających licencji, bo jej nie mam. Jestem tu jako prawnik, z dyplomem, udzielający informacji prawnych zarówno agencji, jak i naszym klientom. Przy czym z nastawieniem na policjantów, niesłusznie karanych lub oskarżanych, funkcjonariuszy, wobec których w jakikolwiek sposób łamane jest prawo.

- To po co zatem pani nazwisko w nazwie firmy? Pracownik udający współwłaściciela i do tego taki pracownik, którego nazwisko budzi negatywne skojarzenia, chyba nie jest dobrą reklamą dla firmy.

- Nie udaję właściciela i to jasno wynika ze strony internetowej firmy. Nie wszystkim też moje nazwisko kojarzy się negatywnie. Umieszczenie go w nazwie agencji to sygnał dla policjantów, ale nie tylko dla nich, że żyję, działam, nie rozpiłam się, nie ćpam, jak niektórzy sugerowali, i jestem gotowa do pracy.

- A ta sąsiadująca z wami firma spod Brzezin zajmująca się sprzedażą napojów dla skacowanych to przypadek?

- Przyznam, że nie zwróciłam uwagi, co to za sąsiedztwo. A o jego istnieniu dowiedziałam się przed chwilą od pana.

- Na stronie internetowej biura przedstawia się pani jako emerytowana policjantka, ostatnio zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi. Pisze pani o osobistej pasji, ogromnym doświadczeniu i chwali się maksymalną skutecznością: 99,99 procent przypadków z pozytywnymi dla waszych klientów orzeczeniami i wyrokami sądów. To brzmi nieco dwuznacznie, chociaż prawo, trzeba przyznać, zna pani z obu stron.

- Biuro działa dopiero od lipca, ale to wszystko prawda, co napisałam, chociaż jest w tym nieco marketingu i reklamy. Od studiów chciałam być policjantem łapiącym przestępców. Moim błędem było, że przyjęłam funkcje kierownicze. Ale faktycznie mam już za sobą jedną sprawę policjanta zakończoną wygranym sporem sądowym z komendą. A że spraw podejrzanych i dwuznacznych nie przyjmuję, więc rezultat jest jeszcze lepszy, niż napisałam: 1 sprawa przyjęta i wygrana, czyli stuprocentowa skuteczność.

- Po co to pani? Przecież emerytura komendanta policji, której mimo zapowiedzi pani nie odebrano, to dwukrotność średniej płacy!
- Kochałam być dochodzeniowcem, lubię pracować i jak tylko przestanie na mnie ciążyć wyrok skazujący, wystąpię o licencję detektywa.

- Przecież popełniła pani przestępstwo?

- Tak orzekł sąd, ale z zarzutów o korupcję, mimo 48 tomów akt i sugestii, że mogę nawet na 10 lat trafić do więzienia, utrzymał się jedynie jeden: niedopełnienie obowiązków, a i ten, moim zdaniem, jest niesłuszny. Przez to, że orzeczono wyrok w zawieszaniu, nie mogłam składać kasacji w Sądzie Najwyższym, a pewna jestem, że i ten zarzut by się nie utrzymał.

- To jest pani w licznym gronie skazanych za niewinność...

- Może to brzmi śmiesznie, ale nie popełniłam przestępstwa, nie tuszowałam wpadku lekarza prowadzącego samochód pod wpływem alkoholu. Do czynu, za który zostałam skazana, doszło w 2003 roku. Afera wybuchła trzy lata później. Moim zdaniem, chodziło o to, by mnie odsunąć od pracy w policji i domyślam się, kto za tym stał.

Krótka historia Aldony Kostrzewy:
Zaczynała jako tzw. szarak w komendzie na Górnej. Potem była pracownikiem Wydziału Dochodzeniowego. Szybko awansowała na naczelnika. Kolejny awans to szefostwo Komendy Powiatowej w Brzezinach, a potem kierownictwo Komendy Miejskiej, aż wreszcie szczyty: zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi od 2006 roku. Wówczas wybuchła afera i zarzut, że w 2003 roku, kierując brzezińską policją, pomogła zatuszować jazdę po pijanemu dyrektora szpitala. Pod koniec tego roku Aldona Kostrzewa odeszła z policji i przeszła na emeryturę. W 2009 roku została skazana przez Sąd Rejonowy na 9 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata, a w 2010 roku Sąd Okręgowy utrzymał wyrok.
W czasie długoletniej służby w policji 51-letnia Aldona Kostrzewa za wyniki w pracy otrzymała Brązowy Krzyż Zasługi. Była też nominowania do tytułu Łodzianina Roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany