Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na rowerze z Pekinu do Zgierza. Jak strażnicy miejscy pomagali Chińczykowi

(g)
Chiński podróżnik trafił do Zgierza w czasie trwającej od lutego rowerowej podróży z Pekinu do Paryża.
Chiński podróżnik trafił do Zgierza w czasie trwającej od lutego rowerowej podróży z Pekinu do Paryża. Straż Miejska Zgierz
64-letni Luo Weixiao z Syczuanu, od lutego przemierzający rowerem liczącą ponad 8 tys. km trasę z Pekinu do Paryża, w ubiegły piątek przyjechał do Zgierza. Chciał, by na specjalnej mapie miejscy urzędnicy postawili mu pieczątkę, która miała poświadczyć, że odwiedził miasto. Stempla nie dostał, bo nie mógł się dogadać – mówi tylko po chińsku. Po nieudanych próbach dialogu obsługa urzędu wezwała na pomoc... straż miejską.

– Poproszono nasze strażniczki, by postarały się o darmowy nocleg dla gościa – mówi Dariusz Bereżewski, komendant zgierskiej straży. – Chciały ulokować go w klasztorze Ojców Franciszkanów w Łagiewnikach, więc na migi poprosiły go, by ruszył rowerem za nimi.

Ksiądz pięknie śpiewa dla nowożeńców-FILM

Po półgodzinie Chińczyk i strażniczki stali pod bramą klasztoru.
– Okazało się, że jeden z franciszkanów mówi trochę po chińsku, dzięki temu dowiedzieliśmy się, że nasz gość jest w trakcie podróży i że jest pisarzem oraz dziennikarzem – mówi Dariusz Bereżewski. – Niestety, noclegu nie udało się załatwić, bo klasztor nie dysponuje pokojami gościnnymi.

Zgierskie strażniczki wezwały na pomoc kolegów z Łodzi. Po dwóch kwadransach pod klasztor podjechały dwa wozy. Do jednego wstawiono rower objuczony sakwami, do drugiego wsiadł Chińczyk.
– Po kilku godzinach koledzy z Łodzi zadzwonili do nas, byśmy znów zajęli się panem Luo – mówi Dariusz Bereżewski. – Tłumaczyli, że nie wiedzą, co z nim zrobić, bo tak się wystraszył, że nie chciał wysiąść z samochodu.

„Przekazanie” dziennikarza nastąpiło na granicy Zgierza i Łodzi w pobliżu Helenówka.
– Pan Luo sprawiał wrażenie bardzo zdenerwowanego, mówił uniesionym głosem, sporo gestykulował – opowiada Dariusz Bereżewski. – Nie wiedzieliśmy, co z nim począć.

Wtedy jednemu ze zgierskich funkcjonariuszy przypomniało się, że nieopodal mieszka... tłumacz przysięgły języka chińskiego.
– Poprosiliśmy go o pomoc – mówi Dariusz Bereżewski. – Okazało się, że to, co braliśmy za zdenerwowanie chińskiego gościa, było formą podziękowania za pomoc. Pan Luo chciał, żebyśmy zawieźli go lub pomogli mu znaleźć jakiś hotel. Nie chciał noclegu za darmo, miał pieniądze.

Ostatecznie Chińczyk spędził noc u zgierskiego tłumacza. W sobotę rano ruszył w dalszą drogę, do Konina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany