MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krwawe skutki porządków. Tłumy w łódzkim pogotowiu

(ew)
Dwudziestoparoletni mężczyzna trafił wczoraj do ambulatorium Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego przy ul. Sienkiewicza z mocno rozciętym lewym kciukiem. Tak zranił się nożem, tzw. tapeciakiem, podczas prac remontowych w mieszkaniu.

Wymagał natychmiastowej interwencji chirurga, gdyż trzeba było zszyć ranę. Podczas dyżuru notuje się 20 - 40 przypadków różnych urazów doznanych w domu. Są to stłuczenia, zranienia, złamania, które czasami mają tragiczne konsekwencje. Przykładem jest łódzka lekarka, która spadła z drabiny, gdy chciała coś wyciągnąć z pawlacza i zmarła na skutek odniesionych obrażeń i komplikacji (pisaliśmy o tym w „Expressie”).

- Wielu łodzian doznaje urazów w domu, gdyż wraz z nastaniem cieplejszych dni rozpoczyna generalne wiosenne porządki, myśląc już też o nadchodzących świętach Wielkanocy - mówi Bogumiła Chałupka, dyżurna pielęgniarka z ambulatorium doraźnej pomocy pogotowia ratunkowego. - Takich pacjentów jest teraz o ok. 20 proc. więcej niż jeszcze tydzień temu. Dotyczy to zwłaszcza starszych osób, które chcąc zdążyć ze sprzątaniem przed świętami, już zabierają się do mycia okien i spadają z taboretów czy parapetów, łamiąc sobie np. żebra.

Nierzadko zgłaszają się pacjenci ze ściętymi czubkami palców rąk. Ostatnio były to dwie młode kobiety i czterdziestoletni mężczyzna. Wszyscy doznali tych obrażeń podczas krojenia chleba przy użyciu krajalnicy lub noża, gdy przygotowywali rano kanapki dla bliskich. Innym razem trzydziestolatka przecięła sobie tasakiem ścięgna lewej ręki, gdy usiłowała poćwiartować tuszkę indyka. Po założeniu jałowego opatrunku została skierowana na leczenie do szpitala. Wymaga ona bardziej skomplikowanego zabiegu, aby ręka nadal była sprawna.

Pecha miał też 25-latek, który omal nie odciął sobie blachą lewego kciuka, gdy chciał naprawić parapet okienny. Prawie 10-centymetrowa rana biegła wzdłuż całego palca.

- W przypadku dużego urazu trzeba szyć rany i zrobić opatrunek - mówi dr Marcin Milczarek, dyżurny chirurg pogotowia. - Im szybciej, tym lepiej. Pacjenci otrzymują też zastrzyk przeciwtężcowy. Leczenie trwa zwykle od 10 dni do dwóch tygodni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany