18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Rutkowski o sobie - jestem Janosikiem naszych czasów

Edward Mazurkow
O pracy detektywa, miłości i życiowych zakrętach rozmawiamy z Krzysztofem Rutkowskim.

* Jak długo jest pan w branży?
- Od września w 1988 roku, gdy zostałem szefem biura detektywistycznego i agencji ochrony mienia w Wiedniu. W tym roku będę więc świętował 25-lecie pracy detektywistycznej.

Pancerny hummer- najnowszy nabytek Rutkowskiego -FILM

* Co nakręca pana do działania?
- Sukces i wola życia. Sukces działa jak narkotyk. Wiesz, że go masz, ale ciągle jest go za mało. Był czas, że wszystko miałem podane na złotej tacy. Świetnie powodziło mi się finansowo, byłem posłem, przeprowadzałem spektakularne akcje detektywistyczne, brylowałem w mediach. Ten świat zawalił się jednak i musiałem skonfrontować się z rzeczywistością, która dla niejednego okazałaby się końcem kariery.

* Przez prokuraturę został pan oskarżony o m.in. o poświadczenie nieprawdy i powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych. Ile czasu spędził pan w areszcie?

- Dziewięć miesięcy. Nie przyznałem się jednak do winy. Dostałem niezłą lekcję. To właśnie wówczas nauczyłem się cierpliwości i rozmawiania z sobą. Mój los był w rękach innych ludzi. W celi byłem sam. Na początku nie chciało mi się żyć. Nachodziły mnie myśli samobójcze. Jednak gdy patrzyłem na zamknięte drzwi, jakiś wewnętrzny głos podpowiadał, że już więcej nic nie mogą mi zrobić. Docierała też do mnie świadomość, że z każdym dniem drzwi w celi stopniowo się uchylają i w końcu będę mógł wyjść na wolność.

* Jednak za murami rozgrywały się ważne sprawy.
- Świadomość tego, co się dzieje z moją firmą, w jakiej sytuacji psychicznej i materialnej są moi rodzice, często nie dawała mi spać. Wtedy ogromne wsparcie otrzymałem od przyjaciół z policji i wspaniałych kobiet, z którymi kiedyś byłem blisko - Magdy Rutkowskiej, Katarzyny Sakowskiej, Magdy Pastuszko, mojej byłej żony Anny i córki Very.

* Ile razy był pan żonaty?
- Trzy razy. Pierwszą żonę Ewę, zgrabną blondynkę o dużych piersiach, poznałem w Warszawie w 1983 r. Reklamowała proszek do prania. Jej zdjęcia były m.in. na opakowaniach proszku. Później była Dorota, pracownik naukowy na Uniwersytecie Warszawskim. Poznałem ją na jej zaręczynach, na które zaprosił mnie jej chłopak. Po siedmiu miesiącach została moją żoną. Rok później poznałem Annę, która mieszkała w Grazu w Austrii. Pojechałem tam na zaproszenie kolegi. Ania rozwiodła się dla mnie z mężem. Małżeństwem byliśmy 14 lat. Mamy córkę Verę. Ania była idealną żoną, matką i partnerką w biznesie.

* Dlaczego pan ją porzucił?
- Bo znów zadziałała chemia. Podczas działań w Oleśnicy poznałem Kasię Sakowską. Pierwszy raz zobaczyłem ją w jej domu. Gdy podawała mi tabletki od bólu głowy, przybliżyliśmy się do siebie na odległość zaledwie kilku centymetrów. Zadziałała na mnie jak magnes.

Przeczytaj też:

Rutkowski znów w akcji. Detektyw zatrzymał podejrzaną [FILM, zdjęcia]

* Ile to już razy szukał pan swojego szczęścia?
- Na to pytanie nie będę odpowiadał. Ważne jest to, że teraz, w wieku 52 lat, prowadzę przykładne życie i zaczynam coraz bardziej doceniać wartość rodziny.

* Jak się pan goli i widzi swoją twarz w lusterku, co pan myśli o tym facecie?
- Że ma on szczęście w życiu, ogromną satysfakcję z tego, co robi, że słyszy każdego dnia w telefonie, iż jest "jedyną osobą, która może pomóc" w trudnych sprawach, nie narzeka na brak pieniędzy i mieszka z kochającą go kobietą.

* Co dla pana najbardziej liczy się w życiu?
- Lojalność, przyjaźń i uczciwość. Wierzę też w sprawiedliwość życiową.

* Dlaczego więc ma pan tylu wrogów?
- Ponieważ dla wielu solą w oku jest mój sukces, który pokazuję publicznie. Ich satysfakcjonowałby Rutkowski zdegradowany społecznie, pozbawiony majątku i załamany psychicznie. Ja pokazałem, że nawet leżąc twarzą przyklejoną do betonu i mając do głowy przyłożony pistolet, można się podnieść.

* Sąd Okręgowy w Katowicach w kwietniu ubiegłego roku skazał pana na karę 30 miesięcy pozbawienia wolności. Co będzie, jeśli sąd apelacyjny nie uchyli tego wyroku?
- Nic. Pójdę za kratki. Do odsiedzenia zostało mi jeszcze 21 miesięcy. Przeżyję. Teraz jestem silniejszy psychicznie niż kilka lat temu. Czuję się niepokonany. Przez wielu ludzi jestem nawet uważany za Janosika naszych czasów.

* Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany