Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na noże i widelce. Na wielkanocnych stołach króluje baranek z cukru, ale ten felieton jest o jagnięcinie. I nie tylko o niej

Arkadiusz Onasch
Dzisiaj na wielkanocnych stołach Pomorza królują baranki z cukru, ciasta i prześliczne z masła. Został się tylko symbol
Dzisiaj na wielkanocnych stołach Pomorza królują baranki z cukru, ciasta i prześliczne z masła. Został się tylko symbol archiwum DB
W europejskich krajach tradycyjnie jada się w Wielkanoc jagnięcinę. Włosi o dziesiątków lat wiosną importują, ich zdaniem najlepszą, owcę pomorską i palce oblizują. 90 proc. produkcji naszych pomorskiej, mięsnej rasy owiec eksportuje się. Wbrew pozorom jagnięcinę rodzimą, pomorską jadało się i u nas. Ale nie tylko kulinarny to będzie felieton.

Baranek to mały baran, czyli jagnię. Owca zaś to mama jagniątka. Owce funkcjonują w ludzkiej kulturze od tysiącleci. Udomowiliśmy muflony z dwanaście tysięcy lat temu (chyba była to środa), a już po niespełna 5 tysiącach lat nauczyliśmy się prząść owczą nić. Szanowaliśmy owce dla skór, mięsa, wełny. Żyliśmy z nimi niezwykle zdrowo, gdyż pierwotne rasy owiec do dziś nie nauczyły się chorować na raka - od tysiącleci zwierzęta te jedzą naturalnie, to co znajdą na polu i jakoś im zdrowie nie szwankuje.

Jagnięcina to zwierzę godne bogów. Tylko w ważnych sprawach składa się je w ofierze. Mądrym ludziom rzecz to była tak niezwykle cenna, że pierwsze złote monety, w naszym kręgu kulturowym, miały kształt jagnięcych skór. Po futro złotego (może rudego) baranka ze skrzydełkami wybrał się na wyprawę życia Jazon z kolegami

Krew baranków na drzwiach, była niczym szczepionka na dżumę, gdyż uratowała w Egipcie wszystkich żydów przed ostatnią plagą. Co było egipskie, a nieoznaczone ofiarną farbą, sczezło - zgodnie z wolą bożą i wydanym ostrzeżeniem. W pamiątkę tych wydarzeń (święto Pesach), na przełomie er doszło do złożenia w ofierze Baranka Bożego - Jezusa. Dzięki temu historycznemu wydarzeniu, w tym samym czasie, w połowie księżycowego miesiąca nissan, chrześcijanie wespół z żydami myślą o baranku, który dla jednej i drugiej grupy wyznaniowej ma przełomowe znaczenie i historyczne, i symboliczne. Pascha, czyli Wielkanoc jest to dzień składania ofiary z baranka i u starszych braci w wierze, i u młodszych: katolików, protestantów i prawosławnych.

W europejskich krajach tradycyjnie jada się w Wielkanoc jagnięcinę. Włosi o dziesiątków lat wiosną importują, ich zdaniem najlepszą, owcę pomorską i palce oblizują. 90 proc. produkcji naszych pomorskiej, mięsnej rasy owiec eksportuje się. Nieliczni przedstawiciele naszego niezwykłego narodu, od czasu do czasu spragnieni jagnięciny, zadowalać się muszą nowozelandzką lub podhalańską mrożonką z owiec ras wełnistych. Owce tych ras najczęściej tyle maja wspólnego ze smakowitością naszej owcy pomorskiej, co burger drwala z planową wycinką Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.

Wbrew pozorom jagnięcinę rodzimą, pomorską jadało się i u nas. Owce to zwierzęta niewymagające ani wybitnej paszy, ani wielkiej troski. Wypasało się je na ugorach Kaszub, Kociewia, a nawet na wałach podmokłych Żuław. Były młode baranki tak bardzo pospolite w kuchni, że nie ma na nie zbyt wielu starych przepisów. Etnografowie: Oskar Kolberg i Ryszard Kukier w swoich pracach wspominają obecność baranków w kuchni Pomorza, ale przede wszystkim to, że zjadało się je na bieżąco, bez ceregieli - jako mięso podstawowe. Wiadomo, że baraninę w kiszonej kapuście gotowało się i przechowywało w beczkach i było to jedzenie dla całego ludu. Dzisiaj na wielkanocnych stołach Pomorza królują baranki z cukru, ciasta i prześliczne z masła. Został się tylko symbol.

Do surowca autentycznego odwróciliśmy się plecami. Został nam tylko udziec barani z owcy pomorskiej z czosnkiem, wpisany na urzędową listę produktów regionalnych i tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa. Konia z rzędem temu, kto znajdzie to danie w pomorskiej restauracji jako wizytówkę lokalnej kultury kulinarnej.

Rodacy i przybysze! Skoro już, niczym rodzeni mieszkańcy słonecznych Włoch, umiecie jeść pizzę rękoma i spaghetti bez pomocy łyżki, to zechciejcie pochylić się nad kolejnym naśladowaniem Italczyków. Otwórzcie swe serca i umysły i jak oni jadajcie naszą pomorską jagnięcinę, bo jest zdrowa, pyszna, na wyciągnięcie ręki, lokalna i tradycyjna.

Zarazem z całego serca dziękuję wszystkim, którzy mają za sobą pierwszy krok w poznaniu tego niepowtarzalnego, kultowego smaku surowca i zjedli baraniego kebaba - od czegoś przecież musimy zacząć szanować to, co nasze.

Alleluja!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Surówka z rzodkiewki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki