Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosyjski arystokrata uratowany przez kierowcę MPK. Kot rosyjski niebieski ranny siedział na ul. Wojska Polskiego

(JED)
Walenty ma rok i dwa miesiące a już połowę życia spędził na włóczędze. Odnalazł go Mariusz Mamzerowski, kierowca autobusu MPK i uratował przed śmiercią pod kołami auta. Kot siedział skulony z zakrwawionym pyszczkiem na jezdni ul. Wojska Polskiego na wysokości ul. Spornej. Kierowca zatrzymał pojazd, zawinął kota w kurtkę i zawiadomił o znalezisku Animal Patrol straży miejskiej.

Kierowca jechał autobusem linii 72 tuż po 4 rano z zajezdni przy ul. Limanowskiego na Widzew i stamtąd miał wyruszyć w zwykłą trasę. Kiedy miał już kota w autobusie pojechał na dworzec Łódź-Widzew, żeby tam przekazać go ratownikom z Animal Patrol. Kot trafił do kociarni w schronisku dla bezdomnych zwierząt przy ul. Marmurowej. Na szczęście jego obrażenia (prawdopodobnie po uderzeniu przez samochód) okazały się dość powierzchowne, ale gdyby został na jezdni z pewnością mniej uważny kierowca przejechałby kota.

- Kot skulony siedział na jezdni - mówi Mariusz Mamzerowski. - Zauważyłem go przypadkiem, bo było jeszcze ciemno. Na szczęście był łagodny i spokojny.
Kiedy kot trafił do schroniska, na stronie placówki wypatrzył go miłośnik kotów rosyjskich (choć kota podpisano jako brytyjski niebieski) związany z grupą „Kocham mojego Ruska”, która zajmuje się ratowaniem kotów z opresji.
- Okazało się, że Walenty (tak ma na imię znaleziony kot) wybrał się na wycieczkę już 5 miesięcy temu, a opiekunka bezskutecznie go szukała - dodaje Zarina Badowska, założycielka grupy. - Mruczek po przej.ciach wrócił pod jej opiekę i do stęsknionego brata Tornada i psa Marlaya.

Walenty zaginął w połowie grudnia ubiegłego roku. Na początku stycznia do opiekunki kota Alicji Szymańskiej zadzwonił nieznajomy mężczyzna, który znalazł kota podobnego do tego, którego ona szuka. Zgodził się kota oddać.
- Niestety nagle przestał odbierać moje telefony, a wreszcie okazało się, że Waluś im uciekł - opowiada pani Alicja. - Potem straciłam już nadzieję na jego powrót.

W sumie kot oddalił się od domu na 6 kilometrów. Jak pokonał tą odległość ze Stoków, gdzie mieszkał na ul. Wojska Polskiego, gdzie go znalazł Mariusz Mamzerowski nie wiadomo.
- Natychmiast brat zaczął go wylizywać z obcych zapachów, bo bardzo za nim tęsknił - dodaje opiekunka kota.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany