To dodatkowe środki bezpieczeństwa, które wprowadzono pod wpływem gróźb skierowanych w ubiegłym tygodniu pod adresem prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej.
Starszy mężczyzna, który zjawił się w redakcji "Gazety Wyborczej", groził, że ją zabije, ponieważ jego firma upada.
Dzisiaj również - podobnie jak od kilku dni - Hannie Zdanowskiej towarzyszyli dwaj postawni tajniacy (policjanci w cywilu; ochronę przydzieliła pani prezydent komenda wojewódzka).
Stali przed wejściem do sali, gdzie odbywała spotkanie z najbliższymi pracownikami, a w czasie konferencji prasowej przed wejściem do Małej Sali Obrad Rady Miejskiej byli w odległości kilku metrów od pani prezydent, bacznie obserwując otoczenie. Również przed budynkiem magistratu stał szary samochód z tajniakami.
- Zostały zamontowane "kamery w kamuflażu", czyli niewidoczne dla przechodzących osób. Nie jest ich wiele, ale są umieszczone w newralgicznych miejscach budynku - mówi jeden z urzędników magistratu.
Pracownicy otrzymali także e-maile przypominające o obowiązku noszenia identyfikatorów z nazwiskiem i zdjęciem. Takie zarządzenie wydał kilka lat temu ówczesny prezydent Jerzy Kropiwnicki, ale obecnie większość urzędników go nie przestrzegała.
Nie zrezygnowano z podjętych po weekendzie środków bezpieczeństwa - przejście do budynku przez klatkę schodową przy ul. Piotrkowskiej 106 jest zamknięte, a drzwi od strony Urzędu Wojewódzkiego zablokowane (są to najkrótsze drogi prowadzące pod gabinet prezydent Zdanowskiej).
- Gdy usłyszałem o pogróżkach, przypomniałem sobie, że już kilka miesięcy temu ktoś przysłał prezydent Zdanowskiej kopertę, w której były trzy naboje. Wtedy zbagatelizowaliśmy sprawę - mówi jeden z członków Platformy Obywatelskiej.
Sprawy zagrożenia i "stanu wyjątkowego" w Urzędzie Miasta oficjalnie nie chcą komentować ani policja, ani władze Łodzi. Poszukiwania mężczyzny, który groził, że zabije prezydent miasta, trwają.
- Są nadal prowadzone działania, o których nie możemy mówić - ucina podinspektor Joanna Kącka, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Powagę sytuacji podkreślają politycy opozycji. Sojusz Lewicy Demokratycznej wydał oświadczenie (jego autorem jest radny Jarosław Berger): "W pełni akceptujemy stanowisko policji w tej sprawie. Również nie lekceważymy domniemanego zagrożenia. Jednak przekazywanie mediom przez jednego ze współpracowników Hanny Zdanowskiej szczegółów działań operacyjnych jest niemądre. A komentarz: "W Łodzi doszło już do jednego mordu politycznego - na Marku Rosiaku - i to niedaleko od budynku urzędu" nigdy nie powinien być wygłoszony. Budowanie politycznego wizerunku Hanny Zdanowskiej przy użyciu takich metod uważamy za co najmniej niestosowne."
Czytaj też:
Grożą śmiercią prezydent Łodzi! Hannę Zdanowską przez całą dobę strzeże dwóch policjantów
- Oczywiste jest, że każdy taki sygnał o zagrożeniu trzeba traktować poważnie, bez względu na to, kogo on dotyczy. Odpowiednie służby w takiej sytuacji zawsze podejmują działania. Uważam jednak, że nagłośnienie tej sprawy w mediach może jedynie zwiększyć zagrożenie i nie poprawi bezpieczeństwa - mówi poseł Marcin Mastalerek, szef Prawa i Sprawiedliwości w regionie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Narożna przeszła poważną operację. Latami ukrywała dolegliwości po porodzie
- Dramat Roksany: przyleciała do teściowej WYNAJĘTYM helikopterem! Oszczędza na własny?
- Pazura wziął kolejny ślub poza granicami Polski. Nikt się tego po nim nie spodziewał
- Michał Szpak w prześwitującej spódnicy. Te widoki trudno zapomnieć